Często jest tak, że chcemy dokonać dużych zmian w swoim życiu, takich jak zadbać o swoje zdrowie, zacząć uprawiać sport, być bardziej produktywnym, uczyć się, czytać więcej książek, czy spłacić długi. Wtedy pojawia się pytanie, czy zacząć wszystko na raz, czy może wybrać jedną aktywność i skupić się tylko na niej?
Jeżeli to ja miałbym wybierać, to zdecydowanie skupiłbym się na zmianie jednego nawyku, a dopiero potem przeszedłbym do zmiany kolejnego. Zrobiłbym tak dlatego, że zmiana nawyku jest dużym wyzwaniem, a zmiana kilku nawyków naraz to ekstremalne wyzwanie.
Nie wiem, jakie masz doświadczenie z wprowadzanie zmian w życiu, ale dla mnie próby zmiany kilku nawyków naraz okazywały się zawsze bardzo męczące i ostatecznie kończyły się niepowodzeniem. Musiałem zrezygnować z realizacji wszystkich zmian oprócz jednej. Dodatkowo towarzyszyło temu poczucie frustracji z powodu niepowodzenia. W końcu, zamiast opanować kilka nawyków wprowadziłem w życie tylko jedną zmianę.
Oczywiście możesz spróbować zmiany kilku nawyków naraz, ale robisz to na własną odpowiedzialność.
ILE CZASU POŚWIECIĆ NA BUDOWĘ NAWYKU?
Wokół czasu potrzebnego na budowanie nawyków narosła masa mitów. Jedni twierdzą, że na zbudowanie nawyku potrzeba 21 dni, inni, że 28 dni, potem ktoś rzucił 30 – 31 dni. A to wszystko nie jest do końca prawdą. Ale o tym za chwilę.
Najpierw powiem Ci, skąd się wziął ten mit. W latach 50-tych XX wieku chirurg plastyczny Maxwell Maltz zauważył, że mniej więcej 21 dni potrzeba, aby jego pacjenci przyzwyczaili się do zmian, które powstawały po operacji na ich ciele np. do zmienionego wyglądu nosa, ust, czy amputowanej ręki. Potem wkroczyła plotka, przekręcenie faktów i jak w głuchym telefonie z „pacjent potrzebuje mniej więcej 21 dni do przyzwyczajenia się do swojego nowego wyglądu” na „potrzeba 21 dni, by opanować nowy nawyk”.
Potem ktoś rzucił arbitralnie, że potrzeba 4 tygodnie, czyli 28 dni, a potem ktoś inny powiedział, że nie 28 dni, tylko 30-31 dni, czyli miesiąc. To takie fajne, proste do obliczenia i dość krótkie okresy, które można łatwo ogarnąć wzrokiem i niezbyt się zmęczyć w tym czasie wprowadzając je w życie.
Natomiast prawda jest trochę inna. W 2009 roku badacze z University Collage of London przeprowadzili eksperyment, którego celem było określenie ile czasu potrzeba na zbudowanie nowego nawyku. Nie wnikając w szczegóły badań, konkluzja była taka, że budowanie nowego nawyku trwa od 18 do 254 dni, a średnio 66 dni. Dodatkowo badacze wskazali, że:
- łatwiejsze nawyki wykształca się szybciej, trudniejsze wymagają więcej czasu,
- formowanie nawyku zależy od osobistych predyspozycji,
- formowanie nawyku jest procesem, a nie zrywem „wszystko albo nic”,
- jeśli zdarzy Ci się opuścić wykonanie czynności i do niej powrócić to nie wpłynie to negatywnie na budowanie nawyku.
Zatem najlepiej będzie, jeżeli na wyrobienie w sobie jednego nawyku przyjmiesz 66 dni. I dopiero po upływie tego czasu zajmiesz się realizacją kolejnego nawyku i oczywiście kontynuacją tego pierwszego.
KIEDY BĘDĘ WIEDZIAŁ, ŻE WYPRACOWAŁEM NAWYK?
Jeżeli masz wątpliwości, czy opanowałeś nowy nawyk w wystarczającym stopniu, zastanów się, ile wysiłku kosztuje Cię trzymanie się tego nawyku. Jeżeli robisz go automatycznie, bez zastanawiania się to znaczy, że go opanowałeś. Natomiast jeżeli musisz wkładać dużo wysiłku w jego realizację, ciągle sobie o nim przypominać, czy zmuszać się do jego wykonania, to znaczy, że jeszcze go nie opanowałeś i na razie lepiej nie zaczynać kolejnego nawyku.
TO NIE SPRINT, ALE MARATON
Zmiana nawyków to nie sprint, ale maraton. Efekty nie będą widoczne od razu, ale po roku, albo dwóch zauważysz, że takie pojedyncze zmiany wniosły bardzo dużo pozytywnych efektów w Twoim życiu. Zakładając, że zbudowanie nawyku trwa średnio 66 dni, to w ciągu dwóch lat opanujesz ich około jedenastu. To całkiem sporo.
Po tym jak, sparzyłem się na próbie zmienienia wszystkiego na raz, trzymam się tylko tej metody i na raz zmieniam tylko jeden nawyk. I jest to najbardziej efektywne podejście do zmiany. Wymaga zdecydowanie mniejszych nakładów energii i dyscypliny, niż próba zmienienia wszystkiego na raz.
Mam świadomość, że żyjemy w czasach, w których króluje natychmiastowa gratyfikacja, a czekanie jest niemodne. Ale to błędne założenie. Czekanie i robienie rzeczy powoli i dokładnie jest o wiele bardziej satysfakcjonujące niż byle jakie gnanie do przodu.