Ostatnio na blogu przewinęło się kilka słabych książek. Słabych to mało powiedziane. W końcu jednak złamałem złą passę i wskoczyłem na wartościowe tory. Tym razem nie tyle recenzuję, ile polecam przeczytanie książki Subtelnie mówię F*ck.
Zanim zacząłem pisać tę recenzję, zastanawiałem się, do jakiej książki ją porównać. Chyba najbliżej jej do Życiologii Miłosza Brzezińskiego. Książka Marka Mansona, to podobnie jak Życiologia poradnik o tym, jak postępować, by mieć szczęśliwe życie. Przy czym Mark jest zdecydowanie bardziej bezpośredni i używa wulgaryzmów, co może razić niektórych czytelników.
KIM JEST MARK MANSON?
Mark Manson to Amerykanin, ale nie seryjny morderca, tylko autor (bloga, książek i artykułów), myśliciel i entuzjasta życia. Prowadzi bloga markmanson.net, jest realistą, który nie do końca wierzy w ludzi i świat. Ma cięty język, jest bezpośredni, powiedziałbym nawet, że bardzo często brutalnie bezpośredni. Nie owija w bawełnę. Mówi/pisze to, co myśli – na szczęście nie należy do nurtu pop-coachingowego bełkotu. Bo tego bym nie zniósł.
O CZYM JEST KSIĄŻKA?
O szczęśliwym życiu 😉 A dokładniej o tym, co trzeba zrobić, by wieść szczęśliwe życie. Oczywiście na początku książki Mark definiuje szczęście i to, czym ono jest. W końcu, aby osiągnąć szczęście, trzeba najpierw zrozumieć, czym ono jest i gdzie znajduje się jego źródło. Według Marka szczęście można osiągnąć poprzez zrozumienie, że:
- należy olewać to, co nieważne i skupiać się na tym, co ważne,
- zaakceptować, że wcale nie jesteśmy tak wyjątkowi, jak nam się wydaje,
- cierpienie ma znaczenie w poszukiwaniu szczęścia,
- możliwość dokonywania wyborów, wpływa na poziom szczęścia,
- jesteśmy omylni,
- porażki, są elementem drogi do szczęścia,
- mówienie NIE, ma znaczenie, zwłaszcza, wtedy, gdy mówimy je sprawom mało ważnym,
- w końcu i tak umrzemy.
Mocno?! A do tego, książka jest treściwa i nieprzegadana. Mark zdecydowanie przeciwstawia się głównemu nurtowi pop-rozwoju osobistego. Nie obiecuje cudów, życia opływającego w luksusy i łatwej drogi do spełnienia marzeń. Za to podaje zestaw elementów, a w zasadzie przekonań/wartości, które mogą zwiększyć nasze szanse na szczęśliwe życie. Książka zdecydowanie zmusza do refleksji nad życiem i tym, co jest szczęściem.
CO NAJBARDZIEJ DO MNIE PRZEMÓWIŁO?
Prawo Mansona zgodnie, z którym unikamy zmian, tym bardziej im silniej podważą one nasze postrzeganie samego siebie.
Najlepiej wytłumaczę to na przykładzie. Rafał jest księgowym, ale całe dorosłe życie marzy o tym, by zostać dealerem samochodowym. Do tego Rafał nie cierpi swojej pracy i gdy tylko ma możliwość, wszystkim opowiada, o tym, że kiedyś będzie miał salon samochodowy i będzie wtedy szczęśliwy. Jednak zawsze coś stoi Rafałowi na przeszkodzie, a to nie ten czas, a to brak odpowiednich środków (mówiłem już, że Rafał nie oszczędza prawie w ogóle pieniędzy, mimo całkiem dobrych zarobków), a to coś innego stoi mu na przeszkodzie. Do tego Rafał nie może zacząć od sprzedaży używanych samochodów, musi mieć od razu salon BMW, na który potrzeba mnóstwo pieniędzy, a tych, jak już wspomniałem, Rafał nie ma.
Zatem wiemy, że Rafał marzy o salonie samochodowym, ma do tego predyspozycje i wiedzę, ale coś go blokuje i nie pozwala mu zrobić pierwszego kroku w stronę własnego salonu. Tym czymś jest strach i to strach zarówno przed porażką, jak i sukcesem. Bo zarówno sukces, jak i porażka mogą podważyć sposób, w jaki się do tej pory postrzegał. Porażka, będzie oznaczała, że wcale nie jest tak dobry jako dealer, jak mu się wcześniej wydawało. Natomiast sukces może podważyć jego dotychczasowy sposób postępowania i to, że zmarnował mnóstwo czasu na myślenie o salonie, a nie działanie, że mógł zacząć wcześniej.
Dlatego Rafał woli tkwić w pracy księgowego, ponieważ o wiele łatwiej jest mu umrzeć ze świadomością, że świat nigdy się nie dowiedział jakim wspaniałym byłby dealerem, niż zmierzyć się z tym marzeniem i zweryfikować je, a następnie ponieść konsekwencje.
To zresztą jeden z tych powodów, które trzymają nas, a w zasadzie to sami się trzymamy z dala od spełnienia marzeń.
SŁABE PUNKTY
Muszę to napisać. Wbrew temu, co zawsze pisałem i temu, co napisałem na początku tego artykułu. Książka jest za krótka, ale nie dlatego, że Mark nie wyczerpał tematu (tego nie da się zrobić), ale dlatego, że czytało się ją naprawdę świetnie.
Mogłoby nie być wulgaryzmów, ale z jego bloga wiem, że Mark ma taki styl i trzeba się z tym pogodzić lub poszukać innej książki o szczęściu.
DLA KOGO TA KSIĄŻKA?
Dla każdego, kto ma dość wyścigu szczurów, pogoni za sukcesem, dobrami materialnymi i lansem, albo w życiu czuje pustkę, mimo że posiada wszystkie symbole sukcesu.