Czytając mojego bloga, mogłeś zacząć zastanawiać się, jakie mam kwalifikacje do udzielania Ci rad i wskazówek na temat produktywności, planowania, zarządzania czasem i osiągania celów.
Cóż nie jestem coachem, czy mentorem, nie mam tytułu doktora (chociaż studia doktoranckie ukończyłem), nie zarobiłem miliona złotych, nie dotarłem do obu biegunów i nie zdobyłem złotego medalu na olimpiadzie, nawet nie wszedłem na Mount Everest, natomiast jestem certyfikowanym menadżerem ds. zarządzania procesami i jakością oraz trenerem-szkoleniowcem.
Oprócz tego jestem przeciętnym facetem, mężem, ojcem, blogerem i etatowcem. Doświadczyłem smaku sukcesu, ale i poznałem gorycz porażki. Udało mi się zmienić sporo swoich złych nawyków, z niektórymi nadal walczę. Mimo to jest wiele rzeczy, z których jestem naprawdę dumny, między innymi z tego, że:
- zostałem mężem – gdy dla jednych mężczyzn małżeństwo wyznacza granice ich wolności, dla mnie małżeństwo wyznacza granice tego, co dla mnie najważniejsze.
- zostałem ojcem – w 2010 roku wiele się zmieniło. Najważniejszą zmianę przyniosły jednak narodziny mojej córki. Gdy zobaczyłem, jak nagle pojawiła się na świecie, wiele rzeczy i spraw uległo przewartościowaniu. Zrozumiałem, że jestem odpowiedzialny za małego człowieka i za to, kim się kiedyś stanie. Od tego czasu w hierarchii moich wartości rodzina znalazła się na pierwszym miejscu. Teraz gdy podejmuję jakąś decyzję, zawsze zastanawiam się, jaki to będzie miało wpływ na moich bliskich zarówno w krótkim jak i długim terminie.
- zacząłem podróżować – wraz z żoną mieszkaliśmy rok w Austrii, byliśmy we Włoszech, Niemczech, Holandii, Czechach, Słowacji, Słowenii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze, Serbii, Albanii, Macedonii, Rumunii, Finlandii, Estonii, Litwie, Łotwie, Węgrzech, Danii, Szwecji i Portugalii. W niektórych z tych krajów więcej niż raz. Wszystkie wyjazdy planowaliśmy i organizowaliśmy zawsze sami.
- zacząłem regularnie uprawiać sport – odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałem ruch. Najpierw przez wiele lat biegałem, potem do tego dołączyły ćwiczenia fizyczne, w końcu pływanie.
- trenowałem krav magę – która utwierdziła mnie w przekonaniu, że proste rozwiązania są niesamowicie szybkie i skuteczne.
- zacząłem wcześniej wstawać – kiedyś uwielbiałem spać. Spałem, jak najdłużej się dało, a w soboty i niedziele spałem do jedenastej, a często zdecydowanie dłużej. Marnowałem przez to mnóstwo czasu i czułem się z tym źle. Jednak nie robiłem za dużo, aby to zmienić. Tak było mi wygodnie. Do wcześniejszego wstawania przekonała mnie żona, która zawsze była rannym ptaszkiem. Na początku było ciężko, zwłaszcza że zacząłem od razu od dużego przeskoku. Jednak po pierwszych kilku tygodniach buntu organizm się przyzwyczaił. Teraz bardzo często jest tak, że budzę się przed budzikiem, a wieczorem nie mam problemów z zasypianiem. Wysypiałem się lepiej niż wtedy gdy spałem długo, mimo że teraz śpię 6 – 7 godzin dziennie.
- zostałem zorganizowanym człowiekiem – zawsze miałem porządek w szafie, a jeżeli chodzi o porządek w pracy, to śmiem twierdzić, że nie ma bardziej pedantycznej i zorganizowanej osoby niż ja (jeżeli ktoś twierdzi inaczej, to niech pokaże mi swoje biurko, szafę lub komputer :-). Jednak kilka lat temu stwierdziłem, że to za mało i zacząłem dbać o swój czas. Kalendarz stał się moim przyjacielem, a ja zacząłem planować zarówno w krótkoterminowej jak i w długoterminowej perspektywie. Moje obecne plany sięgają kilku lat do przodu, a gdy inni w Nowy Rok leczą kaca po Sylwestrze, my z żoną planujemy, co będziemy robić przez najbliższe 365 dni.
- zacząłem w pełni kontrolować swoje finanse – przestałem wydawać wszystkie zarobione pieniądze, zacząłem oszczędzać i kontrolować domowe finanse. Porzuciłem impulsywne i nieprzemyślane zakupy. Nauczyłem się jak zarządzać budżetem domowym. Obecnie prowadzimy z żoną rozbudowaną księgowość rodzinną. Wiemy, ile pieniędzy wydaliśmy i ile nam zostało. Dzięki temu możemy więcej oszczędzać i lepiej kontrolować swoje wydatki. Mamy cele finansowe, które chcemy osiągnąć i systematycznie dążymy do ich realizacji.
- mam finansową poduszkę – która pozwala mi czuć się pewnie. Rzadko z niej korzystam jednak sama świadomość, że ją mam pozwala mi spać spokojnie.
- zrezygnowałem z wielozadaniowości – multitasking jest przereklamowany. Jeżeli skupisz się na jednej rzeczy i zrobisz ją porządnie, a następnie weźmiesz się za następną, to obie zajmą Ci mniej czasu niż gdybyś robił je jednocześnie. A do tego wydatnie spadnie liczba popełnionych błędów i problemów z motywacją.
- uprościłem swoje życie – pozbyłem się sporej ilości rzeczy, których nie używałem. Systematycznie opróżniam szafy z tego, co nie jest mi potrzebne. Zrobiłem też porządek w sferze umysłowej. Zredukowałem liczbę moich zainteresowań oraz ograniczyłem liczbę celów, które chcę osiągnąć do tych, na których najbardziej mi zależy.
- zrezygnowałem z oglądania telewizji – dzięki temu nie oglądam wiadomości, które zalewały moje życie samymi tragediami i nieszczęściami. Nie oglądam głupich seriali, które robią ludziom wodę z mózgu. Nie oglądam reklam i nie jestem zdany na łaskę osób planujących ramówkę. Zwłaszcza że w dobie wszechobecnego Internetu można spokojnie samemu wybierać to, co chce się oglądać i kiedy chce się to oglądać.
- schudłem – ponad 15 kilogramów i czuję się dobrze.
- byłem wolontariuszem projektu BAKCYL – w ramach którego prowadziłem z młodzieżą gimnazjalną zajęcia na temat dobrych praktyk zarządzania finansami osobistymi.
- zostałem blogerem – założyłem bloga i zacząłem pisać najpierw o zarządzaniu, organizacji, planowaniu i marketingu w bankach spółdzielczych. Później tematyka się zmieniła, aby ostatecznie przybrać dzisiejszą formę.
- blog roku 2020 – tak spełniło się jedno z moich wielkich marzeń i mój blog (Jak osiągać cele?, którego następcą jest ten blog) zajął I miejsce w konkursie BLOGS from the HEART! w kategorii Pasja i Praca.
- publikowałem u innych – współpracowałem z magazynami branżowymi bs.net i Bank spółdzielczy, moje artykuły ukazały się w publikachach Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, wystąpiłem gościnnie w podcaście Justyny Falkowskiej i u Grzegorza Sztanka z life.
- współprowadziłem podcast – tak się złożyło, że jakiś czas po wywiadzie u Grzegorza Sztanka, zaczęliśmy wspólnie prowadzić PiG Podcast, w którym z radością ryliśmy w produktywności i opowiadaliśmy o spełnianiu marzeń, celach, i fajnym życiu.
- przeszkoliłem ponad 200 osób – zarówno na sali jak i online.
- napisałem e-booka – o tym jak łatwiej i prościej spełniać marzenia.
Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, przyznam, że udało mi się dużo osiągnąć. Jednak to wszystko nie spotkało mnie na raz.
Zostałem w tym czasie wielkim zwolennikiem planowania. Nie dążę jednak do perfekcjonizmu i zdarza mi się zapomnieć o kalendarzu. Mam świadomość, że życie według sztywnego planu jest utopią i prowadzi do wypalenia. Nadal popełniam błędy, upadam, ale zawsze się podnoszę. Nie zatrzymuję się i każdego dnia krok po kroku robię postępy.
Jak osiągnąłem to wszystko? Nie korzystałem z magicznych sztuczek. Po prostu wstałem z kanapy i zacząłem czytać, myśleć i działać. Na co dzień korzystam z pokładów drzemiącej we mnie determinacji, wsparcia bliskich, prostych metod, o których piszę na blogu oraz z umiejętności, które cały czas doskonalę, a których nie miałem, gdy zaczynałem przygodę z produktywnością.
Gdy myślę o swoim życiu, to mam świadomość, że to podróż, której cel nie jest mi do końca znany. Jednak czuję, że kierunek, w którym podążam, jest właściwy.